Pierwsze poluzowanie obostrzeń

Z moich obserwacji wynika, że średnio co czwarta, piąta osoba chodzi bez maski, ma tą maskę na brodzie lub tylko na ustach. W sklepach i na ruchliwych ulicach rzadziej to widać, ale na bocznych, osiedlowych uliczkach to widok normalny . Kierowcy - wielu z nich nie zakłada maski idąc do samochodu, czy z niego wracając, mimo, że do domu wchodzą przez wspólną klatkę schodową. Widziałem nawet osobę z Rady Miasta, która za nic ma regulacje, choć wypada jej przecież świecić przykładem. Palacze - ściągają maskę i idą sobie normalnie chodnikiem, tak jakby nie mogli znaleźć sobie miejsca oddalonego kilka metrów od przechodzących ludzi i tam na miejscu spalić fajkę, a potem założyć maskę i iść, gdzie tam idą. Młodzież natomiast nierzadko ostentacyjnie chodzi sobie bez masek, do tego grupkami, nie zachowując przepisowych odległości; poza tym szukają miejsc na obrzeżach, gdzie urządzają sobie spotkania towarzyskie, czasem sącząc coś z puszek. Niektóre dzieciaki w parku chodzą po drabinkach i innych sprzętach, jak gdyby nic się nie działo. Zdarzają się też i dorośli, raczej młodzi dorośli, którzy korzystają sobie z parkowych sprzętów. Nie ma żadnej straży miejskiej, żadnych służb, nikt tego nie kontroluje. Tak to wygląda, zwyczajna farsa.