Lekcji w szkołach nie ma już od prawie miesiąca. Od 25 marca obowiązkowa jest zdalna edukacja. Oznacza to, że nauczyciele w całej Polsce mają obowiązkowo realizować zdalnie podstawę programową, mogą też sprawdzać wiedzę uczniów i stawiać oceny.
Z nauczaniem na odległość wiąże się jednak dużo problemów. Rodzice uczniów coraz częściej skarżą się, że nie ma ono wiele wspólnego z prawdziwym e-learningiem.
Rodzice krytykują, ponieważ nie każdy może łączyć wspólne odrabianie lekcji z pracą zawodową, a uczniowie ponieważ nauczyciele zadają za dużo.
Niestety - rodzice i uczniowie coraz częściej przyznają, że zdalna edukacja sprowadza się właśnie do zadawania dużych ilości materiałów, jednych do opanowania, innych do przepisania (!). "Czy wysyłanie zakresu materiału do opracowania z dzieckiem można nazwać nauką zdalną?" - pyta w liście do naszej redakcji zdenerwowany rodzic ucznia Szkoły Podstawowej w Kościerzynie ? "Czy nie lepiej byłoby wskazać zagadnienie, poprosić uczniów o poszukanie w internecie na własną rękę ciekawostek na wskazany temat i podzielenie się z nauczycielem swoją refleksją ? To byłoby chyba bardziej kreatywne niż polecenia typu : "przepiszcie z internetu do zeszytu dany tekst"". Najgorsze jest to, że podczas zdalnych lekcji uczniowie więcej czasu poświęcają na naukę , niż podczas normalnych lekcji. Do tego dochodzi jeszcze stres spowodowany informacjami o epidemii, oraz brak ruchu.
O opinię poprosiliśmy pana Dawida Jereczka - zastępcę burmistrza Kościerzyny, odpowiedzialnego między innymi za edukację.
Napisz komentarz
Komentarze